Częstotliwość puszczania Last Christmas w radiu, swetry w renifery na wystawach sklepowych i wszechobecne dekoracje przypominają o nadchodzących Świętach. A że pewnie nadal jesteśmy w ferworze kupowania prezentów, zupełnie zapominamy o tym, że nasza kultura narzuciła nam bardzo obciążający dla zdrowia i ogólnego samopoczucia sposób świętowania: statyczne, wielogodzinne siedzenie przy stole i pochłanianie kolejnych porcji tłustych, ciężkostrawnych potraw. Tym samym dla wielu z nas kolacja wigilijna równa się późniejszym zaparciom, wzdęciom czy zgadze. Czy da radę temu zapobiec?
Oczywiście! I nie oznacza to wcale łykania tabletek poprawiających trawienie i trzymania się rygorystycznej diety. Jak więc czuć się lekko i dobrze w trakcie świąt? Do tego zadania należy podejść trzyetapowo.
PAMIĘTAJ! Możesz przyrządzić lekkostrawne jedzenie. Koniecznie skorzystaj z moich świątecznych przepisów:
- wilgotny piernik bezglutenowy >>
- wegański pasztet >>
- bezglutenowe ciasto marchewkowe >>
- sałatka śledziowa z kiszonym burakiem >>
- szarlotka na jaglanym spodzie >>
- aromatyczna ryba po grecku >>
Pierwszy etap obejmuje czas przedświąteczny: jest to odpowiedni moment, żeby przygotować organizm na nadchodzące pandemonium w postaci babcinych pierogów i kapusty wigilijnej. Podstawą jest dobre nawodnienie, pamiętajcie więc o piciu co najmniej dwóch litrów niesłodzonych napojów, takich jak woda z cytryną czy zielona herbata. Na około 5 – 6 dni przed świętami polecam wprowadzić lekki deficyt kaloryczny – ale uwaga! Nie należy przesadzać w drugą stronę, bo zbyt ścisła dieta sprawi, że po zderzeniu z potrawami świątecznymi poniesiecie sromotną porażkę. Dobrą metodą jest zmniejszenie każdego posiłku w tym tygodniu o około 10%. To też dobry czas, żeby rozruszać nieco pracę jelit wzmożonym spożyciem błonnika – zwłaszcza, jeżeli na co dzień macie problem z wkomponowaniem go do diety.
Drugi etap obejmuje trzy kluczowe dni: Wigilię, Boże Narodzenie i Drugi Dzień Świąt. Uczeni doświadczeniem na pewno macie świadomość, że próba utrzymania jakiejkolwiek diety i aktywności fizycznej w tym okresie jest z góry skazana na porażkę J Istnieje jednak parę trików, o których należy pamiętać, jeżeli chcecie czuć się lekko… albo chociaż lżej niż w poprzednie święta.
Po pierwsze – napijcie się przed spożyciem każdej potrawy. Pół szklanki jest absolutnym minimum, które jednak spokojnie można zwiększyć. Tym samym będziecie mieli poczucie wypełnienia żołądka bez spożycia relatywnie dużych ilości jedzenia. Wybierajcie do tego wodę mineralną, ewentualnie ciepłe napoje – zdecydowanie odradzam gazowane oranżady i słodzone soki. Bądźcie pewni, że nawet taka subtelna zmiana znacznie poprawi wasz komfort trawienny. Uważajcie też na alkohol, zarówno wysoko jak i niskoprocentowy jest ciężkostrawny! Pamiętaj też aby nie pić podczas posiłku (dlaczego? przeczytaj tutaj >>).
Po drugie – oczywistym jest, że wydłużone siedzenie przy stole równa się jednej, i drugiej, i trzeciej dokładce, co może przerodzić się w ciągłe, kilkugodzinne jedzenie – a to pasztecika, a to bigosu, a to tysiąca innych rzeczy. Dochodzi do tego presja ze strony mamy lub babci, że „ty przecież nic nie jesz”. Zamiast się kłócić, warto sięgnąć po pomarańczę albo mandarynkę kosztem kolejnego kawałka sernika. Strzał witaminowo błonnikowy będzie błogosławieństwem dla układu pokarmowego, znacznie lepszą alternatywą dla tłustych potraw świątecznych, a samo obieranie owoców ze skórki pozwoli zająć ręce czymś innym niż trzymaniem sztućców.
Po trzecie – kombinujcie! Zamiast jeść z dużego talerza spróbuj zaanektować mniejszy, na przykład taki do ciasta. Dzięki temu nasycicie się mniejszą ilością jedzenia, co zmniejsza ryzyko problemów trawiennych i ogólnego poczucia bycia ociężałym. Wstańcie też zza stołu: zaoferujcie przygotowanie herbaty albo zaniesienie brudnych naczyń do kuchni. Nie jest to co prawda aktywność fizyczna na miarę dnia codziennego, ale nawet ona pobudzi metabolizm do szybszej pracy.
To naprawdę nie chodzi o to by się niezdrowo najeść. Czerp radość z pysznego jedzenia (nawet w małych ilościach!) a przede wszystkim ze spotkania z bliskimi! 🙂
I na koniec czas na trzeci etap: poświątecznego naprawiania szkód 🙂 Jest on zdecydowanie łatwiejszy dla tych, którzy bezpośrednio po świętach wracają do pracy, bo nieco na siłę wkłada nas w klasyczne ramy dnia. Ciężej mają ci, którzy mogą cieszyć się błogim lenistwem na urlopie – nadal zostaje przecież dużo świątecznych smakołyków, które trzeba szybko zjeść, bo zaraz się zepsują. Wszystkim polecam śniadaniowy detoks sokowy – propozycje na przepyszne, świeże soki bogate w dobroczynny błonnik znajdziecie tutaj – na samym dole artykułu >> . Takie rozpoczęcie dnia gwarantuje metabolicznego kopa, dzięki czemu nasz organizm lepiej poradzi sobie ze wszystkimi skutkami ubocznymi świątecznego biesiadowania.
Spróbujcie zastosować się do moich wskazówek, a poczucie lekkości i komfortu trawiennego macie gwarantowane! A tego, żebyście tak samo dobrze czuli się na innych płaszczyznach życia pozostaje mi tylko Wam życzyć Wesołych Świąt! 🙂
Dodaj komentarz